sobota, 29 września 2012

Wegańskie smaki Londynu cz. 1

 

W Londynie mieszkam już (a może -  dopiero) od ponad miesiąca. Przez ten czas zdążyłam zjeść trochę wegańskich pyszności, którymi chciałabym się podzielić. Staram się zawsze mieć przy sobie aparat i uwieczniać takie momenty.

1. Juice bar na Portobello Market


Koktajl owocowy "Wild Berries"

Falafel z hummusem, fasolką, pitą i sałatką. Miał być jeszcze grilowany bakłażan ale jakoś zapomnieli. Falafel bardzo dobry, reszta bardzo średnia.



2. Girraffe Restaurant

Edamame, czyli strąki soi smażone w sosie sojowym, chilli i mirin
3. Los coś tam, jakaś brazylijska czy hiszpańska restauracja

Pyszne słodko-ostre curry z ryżem, nachosami i placuszkami tortilla, które znajdują się w pojemniku pod talerzem. Ciekawie podane. Trzeba będzie to powtórzyć.

4. Saf Restaurant na High Street Kensington - 100% wegańska restauracja

Z lewej: mój Ultimate Green Detox (ogórek, szpinak, pietruszka, seler, sok z cytryny, różowa sól). Z prawej: Grześkowy Power Up (jagody goji, banan, mleko migdałowe, lucuma i spirulina w proszku)

Surowe krakersy z siemienia lnianego serwowane z guacamole

Lebanese Shawarma Wrap
5. "Curry House" w Wetherspoon Pubs

Curry z batatami (słodkimi ziemniakami), ciecierzycą i szpinakiem w kokosowym sosie serwowane z ryżem basmati, poppadumsami i mango chutney
6. King of Falafel na Camden Town

Bardzo dobry falafel w dobrej cenie, zjadłabym teraz taki.
Podoba mi się w tym kraju, że nawet keczup jest "suitable for vegans" (co ciekawe, spotkałam się z niewegańskim, więc trzeba uważać)


7. Food Market na Brick Lane - wspaniałe miejsce, dostaniesz tam wszystko. Oczywiście najbardziej mi się podoba hala z jedzeniem z całego świata, a najbardziej ta wegańska z Etiopii.

Miks wszystkiego, żeby spróbować jak najwięcej.
Tylko soczewica z lewej jest wege, reszta wegańska.


8. Pogo Cafe na Hackney - już o tym miejscu pisałam, ale przypomnę.

Najbardziej popularne danie, czyli Tofu Burgery

9. Tajski i Chiński 100% wegański bufet na Camden Town - hit ostatnich dni, płacisz za talerz i wsuwasz do woli.







lowe.

Życzę Polsce takich miejsc. Oczywiście jest tego więcej, z czasem podzielę się kolejnymi smakołykami.


Poza tym w poniedziałek się przeprowadzamy i przydałoby się zacząć pakować...

3 komentarze:

  1. Jakie pyszności *.*
    Ja chcę takie miejsca w Polsce! I to nie tylko w dużych miastach... ech...

    OdpowiedzUsuń
  2. a ja taka głodna jestem... Jak zawsze wieczorem. Zabierzesz mnie w te wszystkie miejsca! :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Marzę o tym wszystkim!!! Siedzę jeszcze w pracy i snuję się po blogach w poszukiwaniu inspiracji na dzisiejsze jedzonko. Naprawdę jestem taka głodna i tak zazdroszczę Ci tego w sumie dostępnego jedzenia! A ja w Łodzi bieduję, chociaż w sumie otwiera się co raz więcej. Będzie tylko lepiej ;).

    OdpowiedzUsuń